Skip links

Witold Bala

“W ZDROWYM CIELE ZDROWY DUCH” Tak został nazwany nagłówek wywiadu do gazety z Witoldem Bala, nie bez powodu. Witek to wojownik zawzięty, uparty i zawsze dążący do celu, nie poddawał się. Sport to jego drugie życie, rower od czasów młodości a biegi i Yoga zaczęły się po przejściu na emeryturę i przeprowadzce z Sosnowca do Bychowa, do tych rodzinnych stron z których pochodzi. Razem z swoją małżonką Anielą, zaczęli nowe, spokojne i zdrowe życie na wsi. Uśmiechnięty, nie pokazujący nerwów zawsze powtarzał “Kiedy zaczynasz się denerwować tym co aktualnie robisz, zostaw to i podejdź do tego kolejnego dnia. A na pewno pójdzie ci lepiej”. Przygotowany do każdego wyścigu, nie ważne czy to biegi czy kolarstwo, poranne biegi po 5km później Yoga, a kiedy czasu było więcej to do 100km na rowerze. Sport to jednak nie wszystko, Witka każdy zna z wiecznie dobrego humoru, nigdy nie odmówionej pomocy i aktywności fizycznej. W domu kochający mąż, tata i dziadek, złota rączka.Wiele medali, pucharów, sukcesów i zasad. Wielu poznanych przyjaciół, kolarzy, wspaniałych ludzi. Problemy zawsze omijał szerokim łukiem.Nikt nie spodziewał się, że może wydarzyć się coś złego Witek zawsze na siebie uważał i bardzo pilnował aby wszystko było dopięte na “ostatni guzik” przed każdym wyjazdem. Jego wyścigi stały się już przyzwyczajeniem, dla rodziny i jego samego. Wrzesień 2020r. jak zwykle pakowanie, ktoś powiedział powodzenia, ktoś żeby na siebie uważał i wyjazd do Złotoryi. Czasami tak bywało, że długo nie dzwonił a to start się przedłużył lub Witold stał na podium. W końcu telefon, ale tym razem po drugiej stronie jego przyjaciel Robert i uderzająca informacja “Witek miał wypadek, wiozą go do szpitala”. Ogromna niepewność i brak informacji spowodowany inną kategorią wiekową w których startowali.Szpital w Jeleniej Górze potwierdza że znajduje się u nich pacjent po wypadku kolarskim, ale jest on jako nieznany, brak dokumentów, brak przekazania informacji z karetki obstawiającej wyścig do karetki systemowej. Na pytanie czy pacjent się przedstawił, odpowiedz była z tej naj gorszej kategorii “Nie może się przedstawić”.Po dotarciu na SOR potwierdziły się nasze obawy. Diagnoza, i owinięty w wiele bandaży Witek jadący na łóżku w kierunku oddziału neurochirurgicznego. Kolejne badania nie pocieszały, uszkodzenie mózgu, krwiak, połamane żebra które przebiły płuco, złamany obojczyk.Kolejny telefon i wiadomość “Pacjent przebywa na oddziale intensywnej terapii”, został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną, drenaż płuca. Wtedy zaczęło się oczekiwanie a w końcu wybudzenie. Informacja jest lepiej trochę uspokoiła i w końcu naj ważniejsza że jego stan nie zagraża życiu. Powrót na neurochirurgie i kolejne badania. Krwiak się wchłaniał zabierając ze sobą piękne wspomnienia, pamięć. Zostawił bez ruchu człowieka, który z aktywności fizycznej czerpał przyjemność, przykuł do łóżka na wiele dni. Brak możliwości odwiedzin spowodował powolne wypalanie Ducha Walki, nagle brak współpracy i wysłanie pacjenta do domu. Pada pytanie “Pamiętasz kogoś z nas?” Odpowiedz była straszna.. Poruszenie głową w prawo i lewo. Rozpoczęliśmy rehabilitację Duch Walki rozpalony, chęć do ćwiczeń bardzo duża. Widać że walczy, chcę walczyć i robi ogromne postępy. Mamy nadzieję że za jakiś czas zje już z nami obiad przy stole, lecz wymagana jest długa rehabilitacja.

 

Poznaj pozostałych podopiecznych

Adrian Tyszka

Za trzy miesiące na świat przyjdzie Nasza córeczka. Adrian układał różne scenariusze, jak przywitać Ją na świecie. Szykował się na pełne szczęścia, oczekiwanie przed drzwiami

Dowiedz się więcej »
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że akceptujesz ich użycie.